Działaj i nie ściemniaj jak mój pierwszy milion.

27 września 2016

Czy taki tekst jest na miejscu, gdy pisze go osoba, która ma miliony oszczędności na koncie? Napisał do mnie czytelnik na FB w komentarzu do jednego z wpisów. Moje ryzyko ma być tylko teoretyczne, bo zabezpiecza je zgromadzony majątek, znajomości, doświadczenia i biznesy. Odpowiadam, że bariery wymyślamy sobie sami, a moja sytuacja może być gorsza od tej czytelnika. Mój pierwszy milion ściemnia, a Ty działaj, bo to jedyna droga do sukcesu.

Ukłony za każdy znak

Piszę bloga dla Was. Dla osób, które startują z własnym biznesem, ale również dla tych, które świadomie, po rozważeniu „za” i „przeciw” nigdy go nie otworzą lub odłożą tę decyzję na później. Moje wpisy będą tylko lepsze, jeżeli dacie mi znać, czego ode mnie oczekujecie. Jeden z czytelników poświęcił mi dłuższą chwilę komentując dość obszernie opublikowany na FaceBooku (śledź mnie) wpis. Duży ukłon za to, bo zyskałem możliwość trochę szerzej opisać punkt, na który zwrócił uwagę.

Mój pierwszy milion

Kiedy startowałem z moim pierwszym biznesem byłem zupełnie zielonym przedsiębiorcą. Wiek: 27, żonaty, jeszcze bez dzieci (pierwsze w drodze). Zdążyłem jeszcze na ostatniej prostej jako pracownik banku zaciągnąć kredyt hipoteczny na ponad milion złotych. To był mój pierwszy milion. Z takim bagażem uruchomiłem ze wspólnikiem firmę, która po paru latach zadebiutowała na GPW. Zrobiłbym to raz jeszcze, gdybym miał w tamtym czasie te wszystkie, zebrane w kolejnych latach lekcje? Pewnie nie, bo bagaż doświadczeń jest cięższy o cały wór ryzyk, które dziś widzę, a wtedy byłem na nie ślepy. To podstawowa różnica między mną dzisiaj, a mną wtedy. Między startującym przedsiębiorcą, a doświadczonym wielorybem. Kto ma większe szanse? Wskazuję jednak na młodość.

mój pierwszy milion

Działaj i nie ściemniaj

Sami sobie wymyślamy bariery i to nie jest tak, że ktoś z definicji ma większe szanse. Spójrzcie na historie założycieli największych firm na świecie: Apple, Google, FaceBook. Czy są efektem pracy synków tatusiów? Czy na starcie ktoś dostarczył furmankę pieniędzy na ich rozwój? Nie. Powstały z wiary, z pracy, z poświęcenia. Głębokość kieszeni założyciela nie była ważna. Akcja, działanie, energia i wytrwanie decydują o sukcesie. Ilość przeczytanych książek, teorie ekonomii, przebyte szkolenia i znajomości mają zupełnie wtórne, a czasem negatywne znaczenie. Mogą zakrzywiać spojrzenie, odrywać od istoty problemu, zasiewać niepotrzebne ziarna niepewności.

Młodzi ludzie nie mają nic

Zupełną nieprawdą jest, że startujący od zera stają przed większą barierą w postawieniu biznesu niż ja dzisiaj pracując nad swoim startupem. Macie świeżość i polot, której może brakować dojrzałym wyjadaczom. Dostęp do technologii, łatwość w pozyskaniu informacji i nawiązywaniu kontaktów i wszystkie inne rzeczy dostępne za darmo w internecie redukują bariery wejścia na rynek do zupełnego minimum. I jeszcze jedno, być może kluczowe. Młodzi mają czas. Walutę deficytową dla zakopanych po uszy w kredytach, w pracy, w opiece nad dziećmi i w innych, często „wymyślonych” problemach.

Nie widzę wartości w Twoim blogu

Moje wpisy nie dostarczają wiedzy, bo ta jest dostępna łatwo w innych miejscach, książkach, czy najprostszych prezentacjach PPT. Jeżeli tak, to potwierdza się teza, że to nie dostęp do wiedzy jest barierą do uruchomienia firmy. Mój blog, jaki by nie był, nie zrobi tej jednej małej rzeczy za Ciebie. Nie uruchomi i nie poprowadzi firmy. Działaj, ucz się, obserwuj, dostosowuj do sytuacji. W Tobie jest moc do sukcesu. Mój blog może tylko pomóc, ale gwarancji brak.

Jeszcze raz wielkie dzięki

Komentarz czytelnika spowodował dwie rzeczy. Po pierwsze powstał niniejszy wpis. Po drugie zmieni formułę prowadzenia przeze mnie bloga. Zgodnie z życzeniem zwiększam dawkę emocji i faktów. Tym samym pojawi się więcej wpisów o moim podejściu do życia, ale i do biznesu.

Acha, każdy inspirujący komentarz zawsze mile widziany…