Specyfikacja funkcjonalno-techniczna. Z głowy na papier.

29 lipca 2016

Folder na pulpicie laptopa: „nowy biznes”. Wewnątrz pliki z opisem kolejnych pomysłów. Wszystkie podsumowane, jeden po drugim w skoroszycie. Ale żaden nie jest kompletny, nie pociąga do działania, nie przekonuje. Czekam na tę chwilę długo. Dłuuugo. W końcu jakby układanka zaczynała się składać? Hmm…, no chyba coś w tym jest!?  Mobilizacja i jak najszybciej do pracy. Z głowy na papier, czyli specyfikacja funkcjonalno-techniczna.

Od myślenia do działania, czyli specyfikacja funkcjonalno-techniczna

Wybór pomysłu na biznes to pierwszy krok na drodze do własnej firmy. Pisałem o tym tutaj. Trudniejszy krok numer dwa, to przejście z trybu „myślenie” do trybu „działanie”. Większość potencjalnych przedsiębiorców tutaj nie dociera. Rozmawiasz o pomysłach ze znajomymi. Myślisz o stworzeniu czegoś wyjątkowego. Snujesz w głowie plany, jakby to wszystko mogło się fajnie rozwijać… Ale nie przelewasz idei na papier, realnie nie podejmujesz działań. Specyfikacja funkcjonalno-techniczna jest wciąż pojęciem nie znanym. Pozostajesz w komfortowej sferze marzeń. Obawa przed wejściem w świat prawdziwych ryzyk i odpowiedzialności jest zbyt silna. Jeszcze nie teraz…

Ale, gdy to coś już się dzieje…

Pamiętam doskonale moment, kiedy w 2007 roku fale mózgowe „mnie – marzyciela” zmieniły się w fale mózgowe „mnie – przedsiębiorcy” (pisałem trochę o tym tutaj). Pamiętam świetnie chwilę, kiedy przeżyłem podobne doświadczenie w czerwcu tego roku.  „Tato, co ty robisz z tą kartką?” – usłyszałem od córki w drodze na wakacje. Pochylony nad fiszką zapełnianą notatkami flamastrem z dziecięcego piórnika odpowiedziałem prosto – „wymyślam firmę”. To był moment, kiedy wiedziałem, że zmiana się dzieje. Byłem wtedy tak przekonany o nadchodzącym przełomie, że po wylądowaniu na miejscu nagrałem film dokumentujący zdarzenie. Trudno w to mi dziś uwierzyć, że wtedy spontanicznie zarejestrowałem tę chwilę, ale jak tylko przyjdzie właściwy moment będziecie mogli to zobaczyć 🙂

Z głowy na papier

Zacząłem spisywać konkretne scenariusze możliwych działań użytkownika mojego nowego portalu na papierze. Na plaży rejestrowałem wszystko w głowie, a w wolnej chwili przelewałem do notesu. Zmęczony niewygodną formułą przeszedłem na elektroniczne notatki w telefonie. Jak zachęcić użytkownika do skorzystania z portalu? Jak może się zachować odwiedzając strony www, jakie może mieć bariery i gdzie znajdzie satysfakcję z usługi? Jak sprawić, żeby chciał do mnie wrócić? Co zrobić, żeby polecał portal znajomym? Gdzie szukać pieniędzy w modelu biznesowym? I tak dalej… Dziesiątki, setki pytań.

Zrób to sam, czyli nie musisz być projektantem

Żeby pójść na przód potrzebowałem dokumentu, który mógłby stanowić podstawę do uzyskania wyceny projektu przez firmy wykonawcze. Zaraz po powrocie z wakacji zabrałem się do tworzenia prezentacji, w ramach której każdy slajd wyjaśniał logikę działania serwisu. Grafika i estetyka nie istotna – szkoda czasu. Liczy się merytoryczny przekaz każdego zdania, wykresu, drzewka logicznego.

Nie istnieje jeden, właściwy format dokumentacji funkcjonalno-technicznej. Możesz ją wykonać w edytorze tekstu, w programie do tworzenia prezentacji lub używając specjalistycznej aplikacji. Pamiętajmy jednak, że celem dokumentu nie jest budowanie wrażenia (estetyka i wodotryski mniej istotne), a przekazanie meritum koncepcji (przejrzystość i konkret). Jednocześnie nie ma nic gorszego dla startup-u niż mnożenie kosztów. Dlatego tworząc dokument korzystaj z możliwie najtańszych rozwiązań, tak jak zrobiłem to ja.

Jak wygląda specyfikacja funkcjonalno-techniczna w moim wydaniu? Zaczynam od nazwania naczelnej idei portalu. Czytający musi zrozumieć, jaką usługę chcę realizować. Potem opisuję wizję strony głównej komentując odpowiednio koncepcję funkcjonowania poszczególnych elementów tam zawartych. Następnie wskazuję najważniejsze strony, z których będzie korzystał użytkownik portalu, ale również administrator zarządzający stroną. Wszędzie prosty, konkretny język tak, aby czytelnik nie miał problemu ze zrozumieniem mojej intencji. Do wszystkiego użyłem Power Pointa – moim zdaniem sprawdził się bardzo dobrze. Trzydzieści cztery strony zamknęły opis projektu na etapie pilotażu. W ten sposób dotarłem do punktu, gdzie rozmowy z potencjalnymi wykonawcami stały się możliwe.

Miłego weekendu

WłodawaPraca wolnego przedsiębiorcy ma to do siebie, że może być wykonywana w dowolnym czasie, w dowolnym miejscu. Sam jesteś sobie szefem i wybierasz dogodne warunki tworzenia biznesu. Dzisiejszy wpis powstał we Włodawie. Kolejny, poniedziałkowy opublikuję już w Warszawie i podsumuję w nim pierwszy tydzień działania StartupLive.pl – miejsca, gdzie piszę o uruchamianiu nowej firmy na żywo. Miłego weekendu 🙂