Mylne myślenie o tym, jak to jest mieć firmę.

9 lutego 2017

Dwóch moich bliskich znajomych właśnie rzuciło pracę i startują z nowym pomysłem na życie – mieć firmę. W oczach iskry energii mieszające się z niepewnością i nadzieją. Gra się dopiero rozpoczyna, więc entuzjazm w pełni, a o rozważaniu porażki nie ma mowy. Statystyki mówią jednak, że znajomym się… nie uda. Szanse na sukces są mikro. Jak to jest z tymi marzeniami o własnej firmie? Warto za nimi iść? A może lepiej zostać w korpo?

Gdzie się podziały historie porażek?

Każdy łatwo wymieni ludzi sukcesu. Tych, którym się udało. Gorzej wskazać właścicieli biznesowych porażek.

Dlaczego?

Bo o sukcesie mówi się dużo łatwiej. A właściwie tylko łatwo. Porażka woli odejść w spokoju. Nie podlega otwartym analizom. Bo jej główni aktorzy wolą szybko zniknąć ze sceny. Efekt jest taki, że otrzymujemy błędne przeświadczenie, że sukces jest w zasięgu ręki. Jesteśmy karmieni historiami sukcesu. Tytuły w gazetach wychwalają tych, którym się udało. Jeżeli oni dali radę, to ja nie dam? Prawda jest taka, że sukces to potężny wysiłek, wyrzeczenia i szczęście. Pod skórą każdy to czuje i woli nie ryzykować. Dlatego łatwo o wymówkę.

O przedsiębiorczości w Polsce mówi się w ogóle mało. Na studiach nikt naprawdę nie wykłada PRZEDSIĘBIORCZOŚCI. Mówi się o teorii zarządzania, teorii prowadzenia przedsiębiorstwa, a nawet jej psychologicznych aspektach. Ale RZADKO na katedrze stają prawdziwi przedsiębiorcy, którzy starli się z rynkiem w boju i mogą przedstawić prawdziwą i praktyczną wiedzę.

Blokada przed tym, żeby mieć firmę

Wielu marzy o własnych  firmach, niewielu się zabiera do rzeczy. Pracownicy korporacji często chałturzą po pracy, rzadko rzucają posadkę i stawiają na własny biznes. Boją się. I w sumie słusznie… Polski system kształcenia nie przygotowuje nas do bycia przedsiębiorcą, nie ma rozwiniętej kultury przedsiębiorczości, bardzo trudno wtopić się z sukcesem do biznesu.

Najczęstsze uzasadnienie przed samym sobą? Ne spróbuję, bo nie mam za co. Każda wymówka jest dobra. Tak – uważam, że „brak pieniędzy” też jest wymówką. Osoby bez funduszy na start paradoksalnie nie są w dużo gorszej sytuacji od tych osób, które te pieniądze mają. Wymagany do osiągnięcia wysiłek jest taki sam w obu przypadkach.

A dodatkowo:

  1. Osoby inwestujące własne pieniądze mogą działać zbyt ostrożnie – ryzykują przecież własny cash.
  2. Osoby posiadające własny kapitał mogą nie mieć odpowiedniego poziomu motywacji do zrobienia efektu WOW. Pieniądze rozpieszczają.
  3. Osoby posiadające własne finansowanie w przypadku porażki projektu tracą na nim tak samo jak osoby, które własnych pieniędzy nie mają.
  4. Osoby, które nie mają finansowania, ale mają dobry pomysł, dość łatwo zdobędą inwestora. Sztuka tylko dobrze opakować pomysł i go sprzedać. Inwestorzy szukają dobrych pomysłów.
  5. Osoby, które nie mają finansowania, ale mają zły pomysł, przegrają niezależnie od tego, czy to finansowanie mają czy nie. W sumie dobrze, że nie wystartowały, bo po prostu straciłyby pieniądze.

Usłyszałem:

Mam wielu fajnych kolegów w firmie. Mają fajne pomysły. Ale nie spróbują ich realizować, bo mają kredyty, koszty, brak czasu.”

Odpowiadam.

Jeżeli te osoby mają faktycznie dobre pomysły to niech przyjdą z nimi do mnie – pomogę im je sfinansować i wdrożyć.

Ale po starcie firmy wcale nie jest fajnie

Faza „przed” jest zawsze miła. Ale w głowie strach przed tym, co po starcie. Strach nie zawsze jest uświadomiony. Ale jest słuszny. Bo po starcie jest ciężko.

Wiecie na czym ta ciężkość polega? Na tym, że trzeba non stop myśleć, analizować, rozwiązywać problemy. A myślenia nikt nie lubi.

Lepiej przecież działać według utartego schematu. Według instrukcji, której nawet nie trzeba czytać, bo jest wdrukowana w głowie. Idę do pracy, odpalam kompa, czytam maile, odpowiadam na maile, zrobię jakiegoś excela, jakąś prezentację, poklikam tu i tam i do domu o 17:00. Trochę stresu, jak trzeba się spotkać z przełożonym, albo coś przedstawić wyżej. Ale jednak wszystko proste, bo znane.

Wyobraź sobie, że w poniedziałek uczysz się wordpressa, we wtorek usability formularza rejestracyjnego, w środę optymalizacji SEM, w czwartek analizujesz ruch na stronie, a w piątek rozmawiasz z inwestorami? W kolejnym tygodniu nie starczy ci czasu na SEM, bo musisz bardziej zająć się SEO, ZUSem i podatkami. A płatności wiszą, bo nie masz czasu zweryfikować, czy zostały dobrze naliczone. Tak wygląda jednoosobowa firma.

Czego nie wiesz o starcie firmy

Na początku nie może być sukcesu. Bo początek to punkt zero. Start budowy. A budowa przebiega w chaosie, bo „na początku był chaos”.

Wiele biznesów potrzebuje naprawdę dużo czasu na dojście do punktu, kiedy generuje przychód. A jeszcze więcej do etapu generowania zysków. Wiele osób po prostu nie zdaje sobie z tego sprawy. I ten brak cierpliwości przetacza się w złość i frustrację, ostatecznie w porażkę.

W ubiegłym roku mój jeden znajomy zaczął pracę nad własną firmą i nic z tego nie wyszło. W tym roku dwóch kolejnych zaczyna swoją przygodę. Liczę, że starczy im cierpliwości, mądrości i dopisze szczęście.