Dlaczego prowadzenie startupu to droga przez mękę. Obalam mity.

26 maja 2017

Jak prowadzisz startup to masz naprawdę przerąbane. OK – inaczej sytuacja wygląda, kiedy w rolę przedsiębiorcy wcielasz się jako singiel, bez kredytów i innych zobowiązań. Wtedy zawsze jakoś sobie dasz radę. Ale kiedy życiowo musisz dbać już nie tylko o siebie to sprawa przestaje być prosta. Na scenie błyszczą biznesy, którym w jakimś sensie się powiodło. A przecież nawet 80% firm ma padać w pierwszym roku działania. One najlepiej się przekonały, jak trudno być startupem.

Mit numer 1: łatwo jest założyć startup

Spotkanie kolegów na lanczu w Warszawie. Opowiadam o nowym pomyśle na startup – o usłudze, której mi osobiście zabrakło przy budowie iniJOBWiecie – fajna sprawa – wypadałoby ją zrealizować. Osobiście nie mam czasu na zaangażowanie z uwagi na pełną mobilizację dla obecnej firmy. Ale może koledzy? I co się okazuje?

Każdy z nas jest w jakiś schemacie, chadza utartymi ścieżkami, jest w tzw. „sferze komfortu”. Możemy narzekać, możemy się żalić, ale zbudowanie nowego schematu to olbrzymi wysiłek. Trzeba wszystko wymyślić od nowa.  Bariery do wyjścia z obecnego stylu życia i pracy dla korporacji są olbrzymie. A głównie chodzi o pieniądze.

Założenie nowego startupu oznacza poświęcenie dla projektu, którego potencjalny sukces stoi zawsze pod dużym znakiem zapytania. Tak więc wchodząc w buty przedsiębiorcy nie wiesz, czy na końcu ścieżki nie czeka Cię powrót ze skulonym ogonem do korporacji. Dodatkową trudnością jest fakt, że musisz pogodzić się z brakiem pensji przez dłuższy czas – moim zdaniem trzeba założyć okres dwuletni. I na dokładkę w tym czasie musisz z własnych pieniędzy finansować budowę nowej firmy. Właściwie nie znam osób, które mogłyby wejść w taki układ.

Łatwo jest mówić o startupie, pomyśle, nowym biznesie, wizji. Ale cholernie trudno jest faktycznie zabrać się za jego realizację. Część osób próbuje to robić na pół gwizdka – po pracy. Ale to nie może być efektywne, a na pewno musi zająć bardzo dużo czasu. Inni zabierają się do rzeczy jako studenci – tutaj z kolei brakuje kompetencji i doświadczenia. Jeszcze inni łącza się w grupy odpowiednio rozkładając ryzyka i profity. W tej konstelacji dochodzą bariery decyzyjności i potencjalnych sporów.

Nie jest łatwo założyć startup.

Mit numer 2: korzystny klimat dla startupów wszystko załatwia

Piękny mamy klimat dla startupów w Polsce. Polski Fundusz Rozwoju będzie „rozdawał” poprzez Venture Capital pieniądze na finansowanie nowych przedsiębiorstw. Dobre pomysły mogą liczyć na finansowanie wspierane przez Państwo już na wstępnych etapach rozwoju. Deklaratywnie jeszcze w fazie pomysłu.

 

Poza PFR Starter FIZ uaktywnione zostaną również kolejne fundusze: PFR Biznest FIZ (grupy aniołów biznesu), PFR Otwarte Innowacje FIZ (finansowanie procesu akceleracji technologicznej, rozwoju i wdrożenia projektów), PFR KOFFI FIZ (wsparcie dla firm na etapie wzrostu i ekspansji) oraz PFR Bridge CVC (projekty zaawansowane technologicznie). Łącznie mają one dysponować pulą 3,7 mld zł (z uwzględnieniem kapitału prywatnego). Nabory do nich będą ogłaszane systematycznie. Start PFR Biznest FIZ jest zaplanowany na pierwszy kwartał 2017 r.

źródło: Puls Biznesu

 

Co chwila słyszymy o nowym startup – challenge, gdzie startupy prezentują swoje walory. Zaraz po European Startup Days w Katowicach mieliśmy InfoShare w Gdańsku. A za chwilę odbędą kolejne eventy w Krakowie, Wrocławiu i pewnie wielu innych polskich miastach.

infoshare

Jednocześnie głośno o dotacjach na innowacje. W radiowych czy telewizyjnych wywiadach przedstawiciele PARP na bieżąco informują o pieniądzach czekających na finansowanie nowatorskich pomysłów.

Fakty są jednak takie, że nikt tak po prostu nie da Ci pieniędzy na uruchomienie biznesu. Nie licz, że za „cudze” będziesz mógł testować swoje pomysły. Aby korzystać na coraz większej ilości możliwości programów wsparcia dla startupów musisz zmierzyć się z opisanym wyżej mitem numer 1. Musisz położyć swój czas i swoje pieniądze – dużo zaryzykować. Inaczej się nie da.

Fundusze, dotacje i inne formy pomocy nie są za darmo.

Mit numer 3: szczęśliwy startupowiec i jego fura

Zwichrzony włos, luźny strój, sportowe auto, uśmiech i chwała.

Ludzie oglądający reklamy eventów dla startupów naprawdę wierzą w stereotyp przedsiębiorcy – „młodego Boga”? Filmowy obraz startupowca żyjącego pełnią życia w promieniach Kalifornii jest traktowany poważnie? Czy „marzyciele” faktycznie porywają się na budowanie swojej firmy łudzeni pięknem potencjalnego życia przedsiębiorcy? Przecież to wszystko brednie.

Wszystko zaczyna się w garażu

Wyobraź sobie ciemne, ponure pomieszczenie, w którym przesiadujesz dzień po dniu. Wyobraź sobie skrzynkę mailową, na którą wpadają tylko faktury kosztowe, a maili od klientów nie widać. (bo klientów nie ma.) Wyobraź sobie kolejny miesiąc życia bez pensji i spadające saldo oszczędności. Wyobraź sobie inwestorów, którzy tylko udają zainteresowanie Twoim pomysłem. Wyobraź sobie wątpliwości, które masz w głowie po kolejnym miesiącu prób przebudowy pomysłu. Witamy w startupie.

Buduję firmę od zera i podchodzę do sztuki po raz drugi. Doświadczenia są jednak bardzo podobne. I nie wierzę, że można to wszystko pociągnąć z uśmiechem na twarzy, bez stresu i dużej dozy szczęścia. Startupowca, który chce osiągnąć sukces widzę jako skupionego przedsiębiorcę, stale szukającego szans dla swojego biznesu. Biznesu, który generuje tylko koszty, bo dopiero powstał i szuka klientów na swoją usługę. Nie ma tutaj miejsca na sportowe auta, imprezy i chillout. Ciężka praca.

Fakty są takie, że na początku to zawsze orka na ugorze. Najpierw wychodzisz z tzw. „strefy komfortu” i godzisz się na brak przychodu. Potem wykładasz gotówkę po to, żeby zbudować coś od zera. Potem to „coś” zderzasz z rynkiem i słyszysz – jak powinieneś to zmienić. Potem to zmieniasz tak długo, aż rynek zacznie kupować. Oby starczyło Ci czasu.

Większość niedoświadczonych osób nie ma szczęścia i po kilku miesiącach walki w okopach wywiesza białą flagę.

Więc dlaczego to robię?

Kiedy wracałem z tego samego spotkania i miałem chwilę rowerowej wolności w ciągu dnia to pomyślałem sobie – kuźwa, warto! Warto zmierzyć się z rzeczywistością, warto wyrwać się ze schematu, warto powalczyć o spełnienie marzeń. Pracownicy korporacji mają stałą pensję, ale czy to pensja jest moim celem? Ile jeszcze potrwa to życie i co będę miał sobie do powiedzenia, jak spojrzę na siebie na końcu drogi? Nie ględzę więc dalej tylko robię sobie lepszy świat. Rykoszetem poprawiam świat pracowników, bo po to jest iniJOB: #ZróbSobieLepsząPracę.

Prowadzenie startupu na kroplówce

Prowadzę nowy biznes blisko od roku. Wszystko pochłonęło w sumie już kilkaset tys. (skąd taka kwota ???) i teoretycznie w moim przypadku mógłby realizować się scenariusz kolegi. Ale nie realizuje się:

1.       Otrzymaliśmy dotację

2.       W dniu publikacji artykułu zebraliśmy w ramach crowdfundingu ponad 100 000 PLN, co daje lekki oddech i podstawę do większej wyceny w przyszłości

3.       Mamy 74 akcjonariuszy, którzy staną się ambasadorami iniJOB i z którymi mam nadzieję budować nowy biznes

4.       Mamy produkt, który niebawem wejdzie do sprzedaży

I ten każdy mały punkcik powoduje, że każdego dnia kroplówka dostarcza energii na kolejny.

Mieć swój startup – jest naprawdę przerąbane.
Ale z jakichś powodów jest mi to pisane. (autor: Bartosz Michałek)