W czym startup jest gorszy od korpo i dlaczego stąd też odchodzą ludzie?

2 lutego 2018

Myślisz – „startup”…. Projekcja: uśmiechnięty, młody gniewny przedsiębiorca, który zmienia świat w zamian za co inkasuje grube miliony od inwestorów. Fakty: te miliony to deser, po który sięga tylko garstka. Wcześniej jest zawsze droga pełna wyrzeczeń, zakrętów, nieoczekiwanych zwrotów akcji. Pracownicy dołączający do młodej firmy po zasmakowaniu niespodziewanie gorzkich realiów często mówią „pass”.  Dysonans w zderzeniu z rzeczywistością powoduje, że… odchodzą.

Pamiętam, jak w trudnych chwilach dla mojego poprzedniego biznesu rozstawaliśmy się z bardzo  wartościowi osobami. Przychodził moment, kiedy uznawali, że dalsza współpraca nie ma sensu. Dzisiaj, kiedy buduję swój drugi startup, wiem, że odejścia i związane z nimi emocje są wpisane w DNA każdego nowego biznesu.

Startup to nie plaża i leżaki. Startup to nie wypasione korpo. Startup to nie tłusty kot. To bardziej wyposzczone zwierzę szukające, często na na próżno, swojej oazy. Poproś spragnionego na pustyni o wodę i przekonaj się co ci odpowie. Chcesz dołączyć do startupu? Najpierw zrozum wyzwania stojące przed młodą firmą.

Dylematy założyciela

Prawdziwe wyzwanie ma założyciel. Położył wszystko na szali. Przekonał otoczenie, że warto i że da radę i to, że nie pracuje gdzieś w korporacji ma sens. Mój znajomy startupowiec po każdym spotkaniu z inwestorami mówi żonie: „Było super…., ale złotówki jeszcze nikt nie wpłacił”. A decyzje nie polegają na rozkosznym wyborze strategicznych kierunków rozwoju. Tutaj jest bardziej gra o wybór mniejszego zła. Którą płatność opóźnić? Z czego zrezygnować, żeby zrobić coś innego? Kłaść kable sieciowe w mieszkaniu / biurze, czy lepiej zlecić to na zewnątrz (koszty), a samemu zająć się sprzedażą?

Perspektywa pracownika

Spojrzenie współpracownika bywa zgoła zupełnie inne. On ma kompetencje, wnosi do firmy tak dużo, pracuje tak ciężko i oczekuje. Oczekuje poklepania po plecach, wypłaty na czas, a po trzech miesiącach podwyżki. Uwierzył, że warto zaangażować się w startup, no ale pod jakimiś warunkami. Musi być wzrost, energia, entuzjazm, no ale przede wszystkim pieniądze. Bo niby dlaczego ma się godzić na poświęcenia? To już woli pójść do korpo niż męczyć się budując potencjalnie jednak cudzy sukces.

Startup to nie korpo

W młodej firmie pewne jest tylko to, że zmiana będzie trwać. I właśnie ta niepewność w zestawieniu z utrwalonymi i przewidywalnymi mechanizmami korporacji stanowi różnicę. Wchodzisz w startupowy bałagan licząc na dużą wygraną albo wtapiasz się w wypracowane procedury korporacji dostosowując się do średniej. Ryzyko versus pewność. Potencjał versus przewidywalność. Kreatywność versus rutyna. Innowacja versus stagnacja. Wizja versus status quo.

Co tracę, co zyskuję

Ludzie są najważniejsi, ale ludzie odchodzą. Kiedy w moim poprzednim biznesie dochodziło do rozstań ze współpracownikami, były to zwykle znaczące wydarzenia, naszpikowane emocjami. Nie miejsce i czas rozstrząsać tło, ale fakt jest taki, że firma dalej musiała iść swoją drogą. Podobnie jest dzisiaj. Nie każdy chce grać według startupowych zasad. Podejmuje wolną wolę – odchodzi. Ale karawana jedzie dalej. Gdzie będzie za rok, dwa, trzy?

Fakt jest taki, że mój poprzedni biznes z fazy startupu, przez stadium spółki notowanej na NewConnect ostatecznie zadebiutował na GPW. Osoby, które uczestniczyły w biznesie mogły w międzyczasie sporo na tym skorzystać, również finansowo. Moja obecna firma jest fazie zalążkowej, ale wszystko wskazuje na to, że przed nami również dobry scenariusz. Ale to tylko scenariusz… Wsiadasz, czy zostajesz?

Wybierz swoją drogę

Wybory życiowe, a do takich trzeba zaliczyć te dotyczące pracy, są zawsze trudne. Każdy z nas jest na różnym etapie życia, ma inne osobiste cele i doświadczenia, może stawiać sobie inne wyzwania i inaczej oceniać rzeczywistość. Nie oceniam decyzji innych osób. Sam staram się podejmować jak najlepsze i jak najdalej od emocji. A życie toczy się dalej.