Wspólnika nie szukam, bo po co mi wspólnik?

25 listopada 2016

Jeden powód, dla którego akcja – wspólnika szukam – ma sens. I cała lista, dla których wspólnik może położyć Twój biznes. To nie jest tak, że wspólnik to same korzyści. W posagu może wnieść odrobinę jadu. Jak ocenić, kiedy wspólnik jest potrzebny, a kiedy jest gwoździem do trumny?

Wspólnik a inwestor

Teoretycznie obie role są sobie równe. Bo przecież wspólnik może być inwestorem, a inwestor wspólnikiem. Wspólnik w potocznym rozumieniu to bardziej „swój chłop”. Ktoś, kto ma żywotny interes w rozwijaniu biznesu. Mentalnie zaangażowany w przedsięwzięcie.

Z kolei inwestor finansowy to ktoś z pieniędzmi. Wnosi kapitał i oczekuje wzrostu wartości firmy. Po jakimś czasie chce sprzedać swoje udziały i o wszystkim zapomnieć.

Inwestor branżowy to miks dwóch powyższych. Najczęściej przejmuje udziały w firmie i jednocześnie angażuje się w jej rozwój. Traktuje ją jako element większej układanki, część szerszego planu. Ale wciąż nie jest to „kolega”.

Wspólnika szukam, bo… ?

Do czego potrzebny jest wspólnik? No cóż, jest tylko jeden powód, dla którego wywieszenie ogłoszenia – wspólnika szukam – się opłaci. Wspólnik musi wnieść wartość.

dollar-1352097_1280rs

Ale to nie takie proste. Po pierwsze: jak zdefiniować wartość? Po drugie: jak ocenić, czy wspólnik tę wartość faktycznie wniesie? Po trzecie: co oprócz „wartości” trafi do spółki? Po kolei:

a/ Co dla Ciebie jest dzisiaj wartością?

Najczęściej chodzi o pieniądze. Potrzebujesz kogoś kto zasili budżet. Im więcej tym lepiej. Żeby było na biuro? Na marketing? Na rozwój produktu? Pensje? Listę można rozwijać bez końca.

Podstawową bolączką startupu są ograniczone możliwości finansowania. Masz pomysł i zapał. Chcesz działać. No ale kto za to zapłaci? Wspólnik.

Know-how. Druga rzecz, której może Ci brakować. Jak sprzedawać? Jak prowadzić marketing? Jak optymalizować serwis? Jak kodować? Jak budować zespół? I wiele innych obszarów, różnych dla każdej z branż.

Kompetencje można kupić. Zatrudnić na etacie albo outsourcować. Ale, gdy kasa pusta (startup) to rozwiązaniem bywa …”szukam wspólnika”. W zamian za wiedzę i umiejętności oddajesz udziały w firmie.

Relacje. Twój biznes może potrzebować kontaktów. Do klientów, podwykonawców, inwestorów… Ktoś z odpowiednią siecią relacji dołączy w zamian za wynagrodzenie, bądź udziały…

Kiedy jesteś nowy na rynku, nie masz wydeptanych tych wszystkich ścieżek. Do kogo zadzwonić? Z kim umówić się na spotkanie? Jak szybko załatwić problem? Wspólnik pomoże.

b/ Czy wspólnik faktycznie tę wartość wniesie?

Ale gdy już nowy kolega zagości na pokładzie to może się okazać, że pieniądze są, ale za każdym razem trzeba przychodzić po nie na kolanach. Wiedza marketingowa jest, ale koszt pozyskania klienta jakoś nie może zejść poniżej umówionych 100 złotych. Prezesa banku też kolega zna, ale jakoś prezes ciągle niedostępny.

Wszystkie wskazane wyżej przypadki są „prawdziwe i postacie nie są przypadkowe”. Wiem, jak może wyglądać współpraca ze wspólnikami. Wartość miała być wniesiona. Często tylko miała. Życie.

Rzecz w tym, że deklarowane wcześniej do wniesienia aktywa mogą „w praniu” wyglądać inaczej. Coś było niedopowiedziane. Albo nawet było, ale w nowych okolicznościach wcześniej ustalone zasady mogą przestać obowiązywać. Nie znaliście się dość dobrze wcześniej, a prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie.

c/ Co oprócz „wartości” ma wspólnik w walizce?

Wspólnik to człowiek albo instytucja, za którą stoją ludzie. W grę wchodzą partykularne interesy, emocje, motywacje. Wnoszą je do Twojego biznesu. Foch? Oczekiwania? Raport na jutro? Spotkanie do późna? To wszystko będzie. Im więcej udziałów oddasz tym mniej powietrza dla Ciebie. Kiedy ze startupowca staniesz się wyrobnikiem? Jak długo wizja i motywacja obronią się przed frustracją i bezradnością?

Wspólnik na początku jest zawsze kolegą. Sympatia i energia, wspólny cel. Ale z czasem relacja może się zmienić. Szczególnie jak w biznesie zacznie się nerwowo, a często bywa nerwowo. Wtedy czar może prysnąć i rozpoczyna się faza przepychanek. Pytanie, czy spory będą konstruktywne, czy doprowadzą do paraliżu firmy?

Wspólnika szukam i …kładę biznes

„Wspólnika szukam” – klasycznie oznacza „szukam kasy”. Wspólnik wnosi pieniądze, ale w młodej firmie wciąż brakuje kompetencji. I realizuje się klasyczny model rozwoju startupu. Nowe pieniądze w spółce idą po prostu na naukę. Zespół na żywym organizmie zdobywa doświadczenie, uczy się rynku i szuka na nim własnego miejsca. Kiedy wiedza okrzepnie, realizuje się modny w startupowym świecie „pivot”. Firma zrozumiała, jak powinna zarabiać, dokonuje zmiany i ma szansę na dojście do rentowności.

Okres dojrzewania startupu można skrócić, jeżeli do spółki wcześniej wejdzie wartość nie tylko w postaci pieniędzy, ale również odpowiednich kompetencji. W przeciwnym wypadku wspólnik (inwestor), który wnosi pieniądze i po prostu wymaga, może przypieczętować porażkę startupu. Ludzie zaangażowani w projekt, zamiast skupiać się na realizowaniu biznesu (realnie – na uczeniu się biznesu) wpadają w kołowrotek spełniania oczekiwań inwestora. Tworzy się patologiczna relacja, powoli rozkładająca startup na łopatki. Energia, która miała być poświęcana na realizację wizji jest spalana na grę z nowym wspólnikiem.

Scenariusz, gdy do młodego biznesu wchodzą pieniądze, ale nie towarzyszą im odpowiednie kompetencje może okazać się destrukcyjny. Firma nabierze wiatru w żagle. W przypływie energii zacznie w sposób nieefektywny konsumować pozyskane finansowanie. Pieniądze się kiedyś skończą. I jeżeli górę wezmą nerwy, a nie rozsądek to startup zniknie z rynku.

Wspólnika szukam i wiem  jakiego

Trudno jest prowadzić biznes w pojedynkę. Jedna głowa, szczególnie nie doświadczona, tego wszystkiego po prostu nie ogarnie. Kryzysy się zdarzają i trzeba z nimi walczyć. Lepiej z kimś szczerze zaangażowanym i z kompetencjami.

Prowadzenie firmy to nie tylko operacyjna praca. To w dużej mierze walka z samym sobą, wychodzenie z kolejnych dołków, gaszenie pożaru za pożarem. Dobry wspólnik jest bezcenny w momentach słabości. Szukanie rozwiązania w dyskusji, inny punkt widzenia, chłodna perspektywa zwiększają szanse powodzenia. Warunek? Zaufanie, otwartość i współpraca.

O moich chwilach słabości pisałem trochę tutaj – emocje przedsiębiorcy.

Firma to ludzie, a nie człowiek. Zły dobór zespołu, szczególnie w gronie wspólników, może być początkiem końca firmy. A przynajmniej serii problemów.

Zanim przyjmiesz do spółki wspólnika, pomyśl:

  1. jaką wartość wnosi?
  2. czy faktycznie ma tę wartość?
  3. czy w posagu nie ma jadu?

Wspólnika warto mieć, ale nigdy na siłę.

Ja nie mam nic, ty nie masz nic i on nie ma nic, to razem mamy w sam raz tyle, żeby zbudować fabrykę