Najlepsza decyzja w zawodowym i finansowym życiu jaką możesz podjąć?

23 stycznia 2020

Już w liceum myślałem o swojej zawodowej przyszłości. Amerykańskie filmy zrobiły swoje i postanowiłem, że zostanę inwestorem giełdowym. Zacząłem kupować w Ruchu jeden z dwóch dostępnych egzemplarzy Parkietu i padły pierwsze zlecenia akcyjne w PEKAO nad księgarnią. Wtedy myślałem, że inwestowanie w papiery wartościowe daje finansowy sukces. Potem dostałem się na SGH, zrobiłem licencję maklera, itd… I jako student dalej inwestowałem. Na giełdzie, na rynku futures, w waluty. Miliony? Nie tutaj. Teraz, jako niespełniony rekin giełdowy patrzę wstecz już z perspektywy 40-latka. I wiem, że największa stopa zwrotu jest zupełnie gdzieś indziej.

Giełda spadnie, czy wzrośnie?

Kiedy w 2007 roku rynek nieruchomości szczytował, akcje szybowały w górę, nikt głośno nie mówił o nadchodzącej fali finansowego tsunami. Właśnie startowaliśmy ze startupem powiązanym z rynkiem kredytowym. I wtedy byłem zainwestowany w nieruchomości, giełdę i polskiego złotego (kredyty w CHF). Upadek Banku Lehman Brothers przypomniał mi, gdzie jest środkowy palec. Trzeba było się długo zbierać.

Wtedy po raz pierwszy tak mocno zrozumiałem,  co frustrowało mnie w inwestowaniu w papiery wartościowe? Fakt, że jako mały inwestor jestem tylko biernym widzem, odbiorcą informacji. Mogę się jedynie przyglądać efektom decyzji innych osób i wpływowi różnych wydarzeń na notowania.

Stres jest duży, bo wartość zainwestowanego kapitału zależy od tak wielu czynników, a żaden z nich nie jest pod moim palcem. No i budzisz się rano i patrzysz na zamknięcia giełd zagranicznych zastanawiając się jakie pozycje obstawić. A potem i tak okazuje się, że gdzieś był błąd w założeniach.
Stres jest duży, bo wartość zainwestowanego kapitału zależy od tak wielu czynników, a żaden z nich nie jest pod moim palcem. No i budzisz się rano i patrzysz na zamknięcia giełd zagranicznych zastanawiając się jakie pozycje obstawić. A potem i tak okazuje się, że gdzieś był błąd w założeniach.

Nadwyżki inwestuj, ale w siebie

Takich lekcji miałem w życiu wiele. Ale dzisiaj, po tych wszystkich latach wiem, jakie jest lekarstwo na te ciągle nieprzewidywalne szoki. Jestem nim ja sam. Tak jak dla Ciebie lekarstwem jesteś Ty sam. Ale jest jeden warunek. Musisz inwestować, tyle że W SIEBIE. Pieniądze wkładaj we własne, a nie w cudze inicjatywyy. Musisz się rozwijać. Musisz mieć wiedzę i doświadczenie. Musisz mieć własne projekty. Musisz mieć wartość. Wtedy stajesz się innym, niezależnym człowiekem. Staniesz się polisą dla siebie samego na wszystkie złe czasy.

Staniesz się polisą dla siebie samego na wszystkie złe czasy.

Co ja z tego mam?

Męczyło mnie strasznie, że wynik inwestycji w papiery wartościowe był tak nieprzewidywalny. Powierzałem komuś swoje pieniądze nie mając nad tym kontroli. Przestałem myśleć o giełdzie zaraz po studiach. I zacząłem jeszcze bardziej inwestować w siebie i w swoje projekty. Efekt był taki, że dwa lata po uzyskaniu magisterek założyłem ze wspólnikiem spółkę, która 7 lat później zadebiutowała na GPW.

A co się dzieje teraz? Kolejne biznesy. O najnowszym przeczytasz na samym końcu tego wpisu. A już niebawem dam znać o dwóch następnych, które zadebiutują na rynku. Jak to możliwe? To jest właśnie zwrot z inwestycji w siebie. Do takiej inwestycji namawiam właśnie Ciebie.

Jak budować siebie?

To nie czytanie książek zbuduje Twoje kompetencje. To nie oglądanie filmów. To nie słuchanie historii sukcesów. Nie będą to też studia, dyplomy i inne MBA. Wszystko to może być inspiracją, może stanowić uzupełnienie. Ale istota jest gdzieś indziej. W TWOIM DZIAŁANIU! Tylko poprzez działanie nabierzesz kompetencji, doświadczenia, obycia. Znajdziesz siebie, zbudujesz swoją sprawność i szczęście.

Jak najlepiej zainwestować swoje pieniądze?

Pracujesz. Może jeszcze jesteś na studiach, a być może masz wysokie stanowisko w korporacji. Masz oszczędności i bieżące nadwyżki finansowe. Co robić z tymi pieniędzmi? Inwestować na giełdzie? Inwestować w nieruchomości? W sztukę? Być może. Ale koronną inwestycją powinna być inwestycja w Twój własny projekt. Coś, co czujesz, w co wierzysz, co wydaje Ci się słuszne. Zainwestuj w siebie.

No, ale przecież nie mam czasu…

No tak, nie masz czasu. Nie masz zespołu. A na głowie tak dużo obowiązków. Rozumiem to, bo sam przez to przechodziłem. Długo szukałem sposobu na to, aby pokonać te problemy. Mam motywację do działania, ale brakuje mi narzędzi do uwolnienia startupowego potencjału. O swoim biznesowym marzeniu myśliałem tylko rano w drodze do pracy, trochę w porze lunchu i wieczorem przed snem. Ale kiedy go zrobić?

Startup po godzinach

No cóż, po pierwsze pomyśl o tym, żeby Twój pomysł był realizowany po godzinach. Takie podejście jest dobre z kilku powodów. Koronnym argumentem jest fakt, że jednak z różnych powodów statystyczne szanse na sukces są niewielkie. Fakty są takie, że 90% startupów upada. Zaczynając dany projekt nie wiesz, czy to właśnie ten przyniesie Ci biznesowy sukces. Może to będzie ten następny. Z tego punktu widzenia całkowite poświęcenie się nowemu projektowi jest jednak mało roztropne. Szczególnie jeżeli na głowie masz stałe koszty, kredyty, rodzinę. A więc projekt poboczny, po godzinach, czyli?

Po godzinach, czyli jak?

Jeżeli jesteś marketingowcem to znasz się na marketingu, a nie na budowaniu firmy od zera. To samo, jeżeli jesteś handlowcem – jesteś specjalistą w swojej dziedzinie. To samo powie UX-owiec, deweloper, itd… Oczywista sprawa. A wyzwań w budowie firmy jest multum:

Czy w ogóle rejestrować spółkę?
Od czego zacząć, jakie pierwsze kroki?
Jak zbudować zespół w okół siebie?
Jak i kiedy szukać inwestora?
Itd..
Tak dużo tych pytań.

Jak mam sobie dać z tym radę? No przecież nie ogarnę sam kwestii biznesowych, finansowania, pozyskania zespołu…. To chyba jednak nie ma sensu…

I jeżeli do takiego wniosku dochodzisz to zanim ostatecznie złożysz broń mam dla Ciebie propozycję.
 

SPRÓBUJ ZADZIAŁAĆ Z AFTER HOURS SOFTWARE HOUSE

After Hours Software House